Nie kupuj – adoptuj, czyli o wyższości świąt z choinką nad tymi z jajeczkiem

Kot, jaki jest – każdy widzi.
Cztery (zwykle) łapki, ogon (też zwykle), pyszczek; każdy egzemplarz w zasadzie z jednej matrycy.
Czy jednak na pewno?…

Zapewne wielu z Was spotkało się z popularnym hasłem „Nie kupuj – adoptuj!”, które w zamierzeniu promuje bardzo potrzebne i pożądane adopcje zwierząt niewłaścicielskich. Zdarza się jednak, że rodzi także (zupełnie niepotrzebnie) zajadłe spory między sympatykami zwierząt hodowlanych i tych bez rodowodu.

Zastanówmy się, czy między tymi grupami zwierząt występują obiektywne różnice.

Kot rasowy: co to takiego i jak go rozpoznać?

Kot jest rasowy, jeśli można udokumentować, że w co najmniej 5 poprzedzających go pokoleniach posiada jedynie koty danej rasy, oznakowane, zarejestrowane, i zapisane w księgach rodowodowych (swoistych kocich Księgach Stanu Cywilnego). Hodowle zarejestrowane w działających zgodnie ze światowymi standardami stowarzyszeniach posiadają takie rodowody dla każdego zwierzęcia (w rzeczywistości księgi rodowodowe są o wiele dłuższe niż na 5 pokoleń wstecz, jednak przy zakupie zwierzęcia rasowego właśnie taki rodowód otrzymujemy [niczym ludzki skrócony akt urodzenia]).

To właśnie te standardy, dotyczące nie tylko czystości rasy, ale także ogólnie pojętej opieki nad kotem i dbania o jego dobrostan, warunkować powinny wybór tylko i wyłącznie hodowli tam zarejestrowanych jeśli chcemy zakupić kota rasowego.
Oczywiście, zrzeszenie w uznanej organizacji (FIFe czy reprezentującej jej w Polsce FPL, TICA, WCF) nie gwarantuje, że każdy indywidualny hodowca będzie dbał o zwierzęta, które ma pod opieką, z perfekcyjną starannością. W tej chwili jest to jednak jedyny możliwy sposób instytucjonalnego wpływania na jakość opieki i częstotliwość porodów w hodowlach.

UWAGA, PSEUDOHODOWLA!

Ustawa o ochronie zwierząt (Dz.U. 2023 poz. 1580 Art. 37a.) jasno mówi, że nie wolno rozmnażać kotów poza związkami felinologicznymi i sprzedawać kotów bez rodowodu. Zabrania także sprzedaży zwierząt na targach, pokazach, wystawach itp. Sprzedaż kotów może się odbywać wyłącznie w hodowli. Ustawa jest jednak niedoskonała (nie precyzuje o jakie związki felinologiczne chodzi), czego skutkiem stała się prawdziwa eksplozja stowarzyszeń nie mających nic wspólnego z oczekiwanymi standardami. Organizacje te mają prawo wydawać własne „rodowody”, a ich członkowie mogą legalnie sprzedać KAŻDEGO kota, który otrzyma taki „dokument” nawet gdy rodzice są jedynie do danej rasy podobni i nie ma mowy o wielopokoleniowej czystości rasy.
Poszukując zwierzęcia rasowego niezwykle często możemy natknąć się na ogłoszenia, które na pierwszy rzut oka wydają się bardzo korzystne. Kocięta (lub szczenięta, bo proceder dotyczy także psów), które można kupić w znacznie niższej cenie, opisane jako „w typie rasy” lub „rasowe bez rodowodu” powinny jednak wzbudzić naszą czujność. Dobra opieka weterynaryjna, odpowiednie warunki utrzymania czy prawidłowe żywienie nierzadko bardzo wymagających ras wykluczają możliwość sprzedaży zwierzęcia za bezcen. Jeśli w dodatku „hodowca” odmawia przesyłania zdjęć, nie zgadza się na wizytę w hodowli lub osobisty odbiór zwierzęcia – możemy być prawie pewni, że mamy do czynienia z pseudohodowlą.

Działalność takiego miejsca często opiera się na okrutnej eksploatacji zwierząt w celach zarobkowych. Utrzymywane w skandalicznych warunkach (jak np. kotka Pietruszka, która trafiła pod opiekę Fundacji Surowe Kotki i Psy – przeczytacie o tym TUTAJ), niedożywione i bez należytej opieki, zalęknione, wyczerpane nieustannym byciem w ciąży i odchowywaniem osesków, które są zabierane natychmiast, kiedy tylko będą w stanie samodzielnie jeść, bez dbałości o ich rozwój psychiczny i socjalizację – oto codzienność zwierząt utrzymywanych tylko dla zysku.

Jeśli więc marzysz o rasowym zwierzęciu upewnij się, że to, które zapraszasz pod swój dach, nie promuje patologii i nie mnoży cierpienia, a pochodzi z legalnej, empatycznej hodowli.

Na drugim biegunie – kot niewłaścicielski. Czyli właściwie jaki?
Najbliższy naszemu sercu.

Ten, którego mijasz w drodze do pracy  – siedzi pod krzakiem nieopodal przystanku.
Ten, który spogląda spoza krat schroniskowej woliery – kiedyś ktoś obiecał, ze będzie go kochał, a później zmienił zdanie.
Ten, który mieszka w naszej kociarni – może znajomek tego spod krzaka; miał chorą łapę, trafił więc na leczenie i został.
Każdy z nich w pełni zasługuje na ciepły, bezpieczny dom.

Rzadko znana jest pełna historia takiego zwierzęcia, trudno też na początku w stu procentach przewidzieć jego charakter czy poznać traumy. Może (ale nie musi) początkowo wymagać od opiekuna większej uwagi. Absolutnie nie można jednak powiedzieć, że takie zwierzę jest mniej wartościowe w kontekście emocjonalnym, mniej urodziwe (o gustach się nie dyskutuje!) czy inteligentne. Spośród kotów wolnożyjących rekrutują się największe znane nam słodziaki, spryciarze i zawadiaki – każdy wyjątkowy, wart miłości i troski.
Koty niewłaścicielskie warto adoptować ze schronisk, stowarzyszeń czy fundacji, ponieważ taka adopcja stwarza tym organizacjom przestrzeń na pomoc kolejnemu kotu w potrzebie. W dodatku instytucje te dbają, by koty były wykastrowane i przykładają wagę do ograniczania bezdomności wśród kotów właśnie poprzez kontrolowanie rozrodu.

Koty niewłaścicielskie szukające domu nie są ani gorsze, ani lepsze od tych z rodowodem, podobnie jak wybór jednych lub drugich nie czyni Cię lepszym lub gorszym człowiekiem.

Kluczowym jest, byś swego wybory dokonał świadomie, a kociemu domownikowi stworzył odpowiadające jego gatunkowi warunki i zadbał o jego zdrowie. I kochał nie rozmyśliwszy się nigdy.

Bez względu na jego metryczkę.

Ewa

Wolontariuszka, Technik Weterynarii, Chirurg stomatolog
Z jej chęcią chłonięcia wiedzy uważamy, że następna będzie licencja pilota 😉 Kobieta o wielkiej wiedzy o kotach i ich żywieniu i leczeniu. #barfToŻycie 🙂 Prywatnie mama stała Mohita i Gienia oraz tymczasowa- Steve'a.