Kiedy nadchodzi czas pożegnania z Przyjacielem…

Koty żyją krócej od ludzi – to fakt, z którym nie można polemizować.
Życzylibyśmy sobie, żeby każdy z czworonożnych członków naszej rodziny cieszył się dobrym zdrowiem jak najdłużej. Powinniśmy jednak mieć świadomość, że prędzej czy później każdy opiekun zwierzęcia stanie w obliczu śmierci swojego pupila.
Ta niezwykle delikatna materia często bywa omijana w rozmyślaniach czy rozmowach opiekunów.
Czy jednak słusznie odsuwamy od siebie te rozważania zamiast zawczasu oswoić świadomość konieczności nieuniknionego rozstania?

Co się dzieje, kotku?…

Choroba czasem przychodzi znienacka, czasem zaś rozwija się latami stopniowo drenując koci organizm z woli walki i sił, aż do całkowitego ich wyczerpania.

Koty, które bardzo źle się czują, dają nam wyraźne sygnały, że coś jest nie tak.
Zmieniają się ich nawyki żywieniowe (spadek apetytu) i schematy zachowań (smutek, apatia, spadek aktywności, niekorzystanie z drapaka, zaprzestanie mycia się). Pogarsza się kondycja sierści, która staje się nastroszona, niejednorodna, nie układa się; często także matowieje lub staje się tłusta. Często towarzyszy temu zmiana zachowania: zwierzęta dotychczas ufne i otwarte wycofują się, chowają w spokojne, ciche i zaciemnione miejsca (by odciąć się od docierających bodźców, które sprawiają ból), lub przeciwnie – koty dotychczas zdystansowane szukają towarzystwa opiekuna.
Czasem zaś, zwłaszcza jeśli zwierzak był bardzo blisko z opiekunem, ich więź zdaje się jeszcze bardziej zacieśniać, a kot spędza przy człowieku tyle czasu, ile tylko może.

Rolą opiekuna jest wówczas uważna obserwacja zwierzęcia, aby nie pozwolić na narażanie go na niepotrzebne cierpienie, kiedy jakość życia znacząco się pogarsza.

Wyraz pyszczka, ułożenie wąsów, położenie uszu – wszystko to ma znaczenie w ocenie, czy naszemu pupilowi towarzyszy ból.
Obserwując zwierzę, które podejrzewamy o życie w cierpieniu, można posiłkować się obiektywną i bezpłatną aplikacją, która pozwoli nam na bieżąco ocenić jego stan (możecie ją znaleźć TUTAJ https://www.felinegrimacescale.com/).
Niektórzy opiekunowie, szczególnie zwierząt przewlekle chorych, prowadzą swoisty dzienniczek zapisując w nim samopoczucie zwierzęcia. Jest to pomocne w sytuacji, kiedy przychodzi nam podjąć tę najtrudniejszą decyzję – o eutanazji.
Tutaj wparciem może być skala oceny jakości życia zwierzęcia zwana HHHHHMM (dostępna np. TUTAJ https://vetsocialwork.utk.edu/wp-content/uploads/2016/03/Quality-of-Life.pdf). Korzystając z niej możemy spróbować przeanalizować wiele aspektów życia naszego Przyjaciela i ocenić, czy jego jakość pozwala na to, by rzeczywiście cieszył się on każdym wspólnym dniem.

Czy to już czas?…

Każda śmierć jest inna.

To banalne stwierdzenie stawia nieco inne wyzwania przed opiekunem zwierzęcia przewlekle chorego, geriatrycznego czy takiego, które uległo wypadkowi lub mimo młodego wieku zmaga się np. z nowotworem. Jednak  w każdej z tych okoliczności nieocenionym okazuje się wsparcie zaufanego lekarza weterynarii, ponieważ to kryteria oceniające zdrowie i dobrostan zwierzęcia są kluczowe przy podejmowaniu decyzji o dalszym postępowaniu.

To właśnie dzięki lekarzowi weterynarii niełatwe medyczne kwestie dotyczące opieki, rokowania, zasadności dalszego leczenia nabierają ludzkiego oblicza i zostają oswojone i przełożone na osobiste doświadczenia każdego opiekuna. W trudnych chwilach, kiedy waży się los Przyjaciela, osąd opiekuna może być zaburzony – warto wówczas móc polegać na opinii lekarza, który zna zwierzę i potrafi obiektywnie (choć na pewno nie obojętnie) podpowiedzieć, w którą stronę się udać…

Pamiętając o tym, że naturalna śmierć często potrafi być bardzo bolesna, długa i wyczerpująca, eutanazja staje się najlepszym wyborem w sytuacji gdy nie możemy zrobić dla zwierzęcia nic więcej.

Żegnaj, Przyjacielu!

Decyzja o eutanazji jest chyba najtrudniejszą, jaką przychodzi podjąć opiekunowi zwierzęcia.
Kiedy wyczerpane są możliwości leczenia, rokowanie jest złe lub nie ma poprawy mimo intensywnych starań, a zwierzę cierpi – wówczas możliwość odejścia za Tęczowy Most w bezpiecznych ramionach opiekuna staje się najwyższym wyrazem miłości.
Samo uśpienie może się odbyć w lecznicy, a niektóre z nich oferują także możliwość pożegnania się ze zwierzęciem w domu. Każde z tych rozwiązań ma swoje wady i zalety.

Eutanazja domowa zmniejsza stres zwierzęcia związany z koniecznością pojechania do lecznicy, zmianą środowiska, konfrontacją z dużą ilością nieznanych (i nierzadko nieprzyjemnych) bodźców. Pozwala zwierzęciu pozostać w znanym otoczeniu, na ulubionym posłaniu czy po prostu w miejscu, które samo wybierze. Stres ogranicza się dla niego do obecności lekarza weterynarii. Jednakże, w przypadku komplikacji, brak dostępności do pełnego wyposażenia lecznicy może przysporzyć wszystkim niepotrzebnych nerwów, dlatego nie jest to bardzo powszechna praktyka i eutanazja zwykle odbywa się w lecznicy. Część z nich oferuje opiekunom odosobnione pomieszczenia, które dzięki większej przytulności, zredukowanemu oświetleniu czy spokojnej muzyce wpływa kojąco na zmysły zwierzęcia, ale też i towarzyszącego mu człowieka. W tak trudnej chwili warto też rozważyć obecność bliskiej osoby wspierającej samego opiekuna; jej troska i uspokajająca życzliwość może okazać się nieoceniona.
W pierwszym etapie zwierzęciu podaje się lek uspokajający, po którym zasypia. Warto pamiętać, że w tym momencie mogą pojawić się mdłości lub wymioty, stąd przed planowaną eutanazją zaleca się, aby zwierzę pościło przez minimum 2 godziny. Dla części opiekunów dalsza część procesu bywa, że okazuje się zbyt trudna – pamiętaj, że to zupełnie w porządku. Byłeś przy swoim zwierzęciu tak długo, jak długo było świadome Twojej obecności, dodając mu otuchy i odwagi.

Następnie zakładany jest wenflon (jeśli nie było go wcześniej), do którego podawany jest lek pogłębiający sedację. Kiedy kot głęboko śpi, kolejnym podawanym lekiem jest ten do eutanazji.

Po kilku chwilach oddech i bicie serca ustają, co jest kilkukrotnie kontrolowane przez lekarza weterynarii poprzez osłuchiwanie.
I…
To już.

Co ze mną zrobisz, kiedy odejdę?

Pochówek zwierząt na własną rękę w miejscach do tego nieprzeznaczonych (np. na własnej posesji) jest w Polsce ze względów epidemiologicznych prawnie zabroniony.
Po śmierci zwierzęcia możemy jego ciało pozostawić w lecznicy (skąd zostanie odebrane przez stosowne służby i poddane zbiorowej kremacji bez możliwości odzyskania prochów), zabrać (jednocześnie wyraźnie deklarując zamiar pochówku na legalnym cmentarzysku, których wykaz dostępny jest na stronie Głównego Inspektoratu Weterynarii, lub kremacji)  lub przekazać zlecenie jego zabrania stosownej firmie zajmującej się pochówkiem czy kremacją (indywidualną lub zbiorową). Nad tym, które rozwiązanie jest dla nas najbardziej odpowiednie, a także nad ewentualnym wyborem miejsca pochówku czy rodzaju urny warto zastanowić się wcześniej, by w obliczu rozpaczy po starcie Przyjaciela nie musieć podejmować dodatkowych trudnych decyzji.

Żałoba niejedno ma imię

Po trudnej chwili pożegnania przychodzi nie mniej trudny okres żałoby.
Puste legowisko lub ulubiony kocyk, porzucone zabawki, ślady łapek czy ciekawskiego pyszczka na szybie – wszystko to sprawia, że ból po starcie Przyjaciela potrafi być niezwykle dojmujący.

Nie ma się czego wstydzić: odszedł członek Twojej rodziny. To normalne, że cierpisz.
Pozwól sobie przeżyć smutek w swoim tempie, na swój sposób. Dla niektórych pomocne jest działanie, inni przeciwnie – wycofują się, by móc opłakać stratę. Nie ma w żałobie postaw dobrych i złych. Jeśli jednak podejrzewasz, że emocje towarzyszące odejściu zwierzęcia są dla Ciebie zbyt przytłaczające – nie obawiaj się prosić o pomoc bliskich czy profesjonalistów. Wsparcie możesz uzyskać także w Instytucie Dobrej Śmierci.

Nie zapominaj także o pozostałych członkach stada, jeśli w domu było więcej zwierząt. Te, które wciąż są przy Tobie, widzą, że zabrakło jednego z nich. Przeżywają swoją żałobę, ale wyczuwają także Twoje emocje i niepokoją się. Mogą być niespokojne, nawoływać nieobecnego towarzysza, popaść w apatię lub nawet zachorować. Poświęć im czas na zabawę i bliskość, jeśli jej szukają.
Bywa też tak, że ułożenie na nowo energii w stadzie wymaga pomocy behawiorysty. Mimo niewątpliwie trudnych chwil, które przeżywasz, postaraj się być uważnym również na ten aspekt.

„To tylko kot. Weź sobie innego.”

Dobre rady, o które nikt nie prosił, bardzo często sprawiają będącemu w żałobie opiekunowi dodatkowy ból. Nie masz obowiązku ich przyjmować ani stosować się do nich.
Nierzadko zdarza się też brak społecznej akceptacji smutku po stracie zwierzęcia (ang. disfranchiesed grief) jako istoty mniej od człowieka  wartościowej. Umniejszanie straty często związane jest z zupełnym niezrozumieniem jej wagi oraz z faktem, że inni nie wiedzą jak się zachować w obliczu Twojego cierpienia. Wszystko to może pogłębiać Twój ból czy powodować złość – te uczucia są zupełnie w porządku! To Twój indywidualny proces. Wszystko w Twoim tempie i na Twój sposób.
Jeśli czujesz, że jesteś gotów na kolejne zwierzę – rozważ adopcję.
Jeśli nie – nie rób tego; być może przyjdzie na to czas w przyszłości, a być może nigdy więcej się nie zdecydujesz.
Dobre rozwiązanie to takie, które sprawia, że czujesz się w zgodzie z sobą.

Co dalej?…

Byś może czujesz, że jakaś część Ciebie umarła wraz z ukochanym zwierzęciem.
Prawdopodobnie tak właśnie jest.
„Pomyślcie o tym tak: czy gdybym mogła zabrać całe wasze cierpienie, zabierając jednocześnie wszystkie wspomnienia o waszym pupilu, to zgodzilibyście się na to?”*

Pamięci Gienia poświęcam.

*„Mam chorego zwierzaka”; A. Cholewiak – Góralczyk, Kraków 2022

Ewa

Wolontariuszka, Technik Weterynarii, Chirurg stomatolog
Z jej chęcią chłonięcia wiedzy uważamy, że następna będzie licencja pilota 😉 Kobieta o wielkiej wiedzy o kotach i ich żywieniu i leczeniu. #barfToŻycie 🙂 Prywatnie mama stała Mohita i Gienia oraz tymczasowa- Steve'a.