Ponieważ obecnie zwierząt jest zbyt dużo, aby skutecznie dbać o ich populację i kontrolować jej liczebność.
Koty w mieście giną z powodu głodu, wyniszczających chorób czy wskutek urazów i w wypadkach, ale także w wyniku ludzkiej agresji i szkodliwych stereotypów. Kocięta masowo zabija okrutna, bardzo zakaźna panleukopenia i koci katar. Mimo syzyfowej pracy organizacji prozwierzęcych i zaangażowania ludzi dobrej woli wciąż więcej jest osób obojętnych lub wręcz wrogich bezpańskim zwierzętom. I choć pierwsze zdanie Ustawy o Ochronie Zwierząt mówi: „Zwierzę jako istota żyjąca, zdolna do odczuwania cierpienia nie jest rzeczą i człowiek jest mu winien poszanowanie i opiekę”, to jednak polskie miasta – w tym Bydgoszcz – pełne są cierpiących kotów, pozbawionych dachu nad głową i szansy na bezpieczne życie.
Ponadto nadpopulacja kotów to większe natężenie uciążliwych problemów: kocie odchody zanieczyszczające piwnice czy trawniki, cuchnące znaczenie moczem przez niekastrowane kocury – to zjawiska dobrze znane mieszkańcom bloków czy działkowiczom.
Szacując, iż jedna kotka jest w stanie powić w ciągu roku trzy mioty o średniej liczebności pięciu kociąt, kastracja jednego zwierzęcia tej płci ogranicza populację o 15 potencjalnych kociąt na rok. W przypadku kocura ograniczenie to jest jeszcze większe, gdyż niepoliczalnie większe są możliwości rozpłodowe samców. Żadne inne, poza kastracją, działanie nie pozwoli osiągnąć takich rezultatów.